niedziela, 18 sierpnia 2013

Rozdział 4

Niedługo potem wrócił Robert.
-Ewa,gdzie jesteś ?-spytał wchodząc do domu.
-W kuchni robie obiad-odpowiedziałam mu.
-O,naleśniki moje ulubione,kochana jesteś-podszedł do mnie i pocałował w policzek.
-Mam nadzieje że nie rozmawiałeś z Marco ?-zaczęłam rozmowę,nakładając naleśniki na talerz.
-Nie,nie rozmawiałem-zaprzeczył Robert.
Dalej się go nie pytałam,nie chciałam,aby to wyglądało podejrzliwie.Nagle zadzwonił dzwonek.
-Ja otworze-wstał z krzesła i pobiegł do drzwi.-No,Marco,jesteś wreszcie-krzyknął i zaakcentował głośniej jego imie bym usłyszała kto przyszedł.
-Cześć-szepnął Marco wchodząc do kuchni i spoglądając na mnie od dołu do góry.Ubrana byłam w niebieską boxerkę,krótkie brzoskwiniowe shorty,na nogach miałam balerinki a włosy upięłam w dużego koka.
Gdy zjedliśmy obiad,Robert i Marco poszli do salonu grać w Fifę,a ja w tym czasie czekałam aż obudzi się Justyna.W końcu,doczekałam sie tego momentu gdy zeszła na dół.
-Marco i Robert są w salonie i grają w Fife jakby co
-A,ok to ide do nich zobaczyć kto wygrywa,ale ty idziesz ze mną-pociągnęła mnie za rękę.
-Kto wygrywa ?-spytałam.
-Robert-mruknął niezadowolony.
Mój brat wygrał 2:1.
-Ej,mam pomysł.Ewa i Marco zagrają raz i kto wygra przegrany bedzie musiał w najbliższym czasie wypełnić zadanie,no wiecie o co chodzi nie chce mi sie tłumaczyć-zaśmiał się Robert.
Wszyscy się na to zgodzili ale trzeba jeszcze było wymyślić zadania.
-Marco,dawaj zadanie-Justyna już nie mogła sie doczekać.
-No dobra,no to...pójdziesz ze mną do domu,i będziesz tam przez 2 dni.
-Ewa teraz ty-powiedział brat.
-Okej,no to jak wygram to,to co wymyśliłeś nie będzie istnieć.
Zaczęliśmy grać po pierwszej połowie było 1:0 dla mnie,bardzo sie cieszyłam ale wiedziałam że i Marco może wygrać.Gdy skończył się całkowicie mecz,musiałam znieść niesmak po przegranej a Reus cieszył sie jak dziecko z wygranej.
-To my już idziemy do jutra-powiedzieli Robert z Justi i poszli na górę.
-Widzisz,wygrałem-szepnął mi do ucha.
-To masz sie z czego cieszyć-rozbawił mnie.
-Chciałbym cię,pocałować-przybliżył się do mnie.


_________________________________

I koniec,jutro następny :D

czwartek, 1 sierpnia 2013

Rozdział 3

Następnego dnia Robert zaprosił Marco do domu no i oczywiście mój brat był z Justyną.Poprosili mnie razem bym zeszła na dół bo mają coś ważnego do powiedzenia.
-Jesteśmy oficjalnie parą !-krzyknęła Justyna.
Odbyły się oczywiście gratulacje.
Zbliżała się już pora południa,Lewy zamówił pizze i niedługo potem przyjechał facet z dostawą jedzenia.
-Ja wezmę-powiedziałam cicho.
Podeszłam do drzwi wręczyłam pieniądze i odebrałam pizze.Każdy był głodny więc,szybko zjedliśmy nasz obiad.Po zjedzeniu,na jednej kanapie siedziałam ja z Marco a na drugiej na przeciwko nas Justyna z Robertem.Mój brat szepnął coś do mojej przyjaciółki a ta zaczęła robić się purpurowa na twarzy,zaczęli się całować.Chciałabym w końcu znaleźć sobie chłopaka który kochałby mnie nad życie.
-Czułości zostawcie dla siebie,jak chcecie idźcie do pokoju-powiedziałam im oschle.
-A ty sobie w końcu znajdź kogoś a nie krytykujesz innych-powiedział Robert.
Wiem że to było z żartów ale mi zrobiło się smutno.
Kierując się do drzwi Marco spytał
-Gdzie idziesz ?
Wyszłam za drzwi i szłam,szukając jakiejś budki z lodami.
-Ide z tobą-usłyszałam i ciarki przeszły mi po całym ciele.
Nic nie odpowiedziałam.W końcu znalazłam małą budkę z lodami która znajdowała się przy wejściu do parku.Wybierałam już sobie lody.
-Ja zapłacę-powiedział Marco uśmiechając się lekko.
-Nie trzeba,mam przy sobie pieniądze.-odparłam.
-Nie gadaj,tylko siadaj.
Usiadłam i podziękowałam za zapłacenie za mnie.
-Powoli zaczyna mnie to denerwować że mój brat mnie tak traktuje.-wyżaliłam się wracając już do domu.
-Oj,nie zwracaj na to uwagi,poprostu zakochał się w twojej przyjaciółce.-kopnął w kamyk który wpadł do kałuży.
-Wiesz...Ja się też w kimś chyba zakochałam.-odparłam powoli.
-No to super,a w kim ?-spytał uśmiechnięty.
-Wybacz,ale nie mogę ci powiedzieć-zaczerwieniłam się i zakryłam trochę twarz włosami by nic nie zauważył.
-We...We mnie.-powiedział tylko i zrobił duże oczy.-Ja cię traktuje jak przyjaciółkę,tylko jak przyjaciółkę.
-Prze...Przepraszam-dodałam speszona.
-Nic się nie stało,ale dobrze że mi powiedziałaś,a właściwie dobrze że się domyśliłem.
Dalej już nic nikt nie powiedział od siebie i szliśmy w ciszy do domu.Gdy weszliśmy w próg domu Robert i Justyna patrzyli na nas.Spojrzałam tylko na ich twarze przelotnie na Marco i spuściłam głowę.
-Ja już chyba pójdę,no to cześć.-Nawet mu nie odpowiedziałam.
-Co się stało ?-spytali razem.
-Nic sie nie stało dajcie mi spokój.-pobiegłam do swojego pokoju.Płakałam całą noc.
Na drugi dzień wstałam ubrałam się w dres i zeszłam na dół.Nawet nie nałożyłam na siebie delikatnego makijażu,nie poprawiłam choćby włosów.Byłam zdołowana,choć wiedziałam że Marco nigdy mnie nie pokocha.
-Jezus Maria !-powiedział Robert schodząc na dół.
-Mówi się cześć-burknęłam.
-Co ci,Ewuś ?-podszedł do mnie i usiadł obok mnie-To przez Marco ? Zabije go.
-Nie to nie przez niego,to przeze mnie.-spojrzałam na Roberta.-Widzisz,rozmawialiśmy o was,o tobie i Justynie i nagle się mnie spytał czy się zakochałam no i sie domyślił że w nim.Pewnie nawet straciłam przeze mnie jego przyjaźń.-popłakałam się.
-Porozmawiam z nim.
-Nie,po co ? Nie chce żebyś z nim rozmawiał.-jęknęłam.
-Ale ja cie nie pytam o zdanie.